Główną różnicą wobec „nowoczesnej” Medycyny Reprodukcyjnej, czyli tej skierowanej najpierw na regulację poczęć poprzez różne metody antykoncepcji i terminacji ciąży (niszczenia poczętego życia ludzkiego), a później na zastępowanie naturalnych procesów przekazywania życia, naturalnej prokreacji metodami hodowlano reprodukcyjnymi stosowanymi przez zootechnikę, czyli inseminacje oraz techniki „in vitro”, jest ukierunkowanie na dobrą diagnostykę i skuteczne leczenie. Od roku 1978, kiedy urodziło się pierwsze dziecko z probówki, Luiza Brown, główny nurt (main stream) w postępowaniu w niepłodności odchodzi coraz dalej od diagnostyki i leczenia.
Wprowadzono terminy „czasu reprodukcyjnego kobiety”, „rezerwy jajnikowej”, które wykorzystuje się do uzasadnienia nowych wytycznych towarzystw ginekologicznych (również Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego), mówiących (upraszczając), że dla kobiet po 35 roku życia prowadzenie diagnostyki i leczenia jest „marnowaniem czasu reprodukcyjnego” i takim kobietom należy jak najwcześniej zaproponować „najskuteczniejszą metodę” postępowania czyli „in vitro”. Oficjalnie zarzucono metody leczenia mikrochirurgicznego (np. w przywracaniu drożności jajowodów, plastyce jajowodów), odstępuje się od klasycznego leczenia chirurgicznego w zespole policystycznych jajników, nie wykorzystuje się chirurgii kiedy przyczyną niepłodności jest endometrioza. Głównym argumentem ma być większa skuteczność metod „in vitro”.
Kiedy jednak porównamy statystyki wyników leczenia z lat 50-tych czy 70-tych XX wieku ze skutecznością metod wspomaganego rozrodu okazuje się coś przeciwnego. W leczeniu:
* pacjentek leczonych chirurgicznie klinową resekcja jajników z powodu PCOS w 1950 roku 66% uzyskało ciążę, natomiast badania w 1970 tylko 30% leczonych z tego samego powodu cytrynianem klomifenu, a wyniki dla in vitro to 25% w 1996 i 23% w 2001roku.
* endometriozy, w roku 1981, leczenie chirurgiczne 53,9 % ciąż , in vitro w 2001 30% ciąż
* niedrożności jajowodów w 1976r. mikrochirurgia 29%, in vitro w 2001r. 27% ciąż.